Vargas Llosa wśród amazońskich
Indian. Nie mieli radia, telewizji, telefonów, Internetu,
nie
pisali listów i nie czytali gazet. Źródłem
wiadomości
byli dla nich gawędziarze.
Choć opowieść rozpoczyna się wśrod
uliczek Florencji, szybko poznajemy
wędrowne amazońskie
plemie Macziguengów, wśród których
wyjątkową rolę pełnili mityczni gawędziarze. W powieści MVL przywołuje
postać swego przyjaciela z czasów studenckich -
Żyda Saula Zuratasa, etnologa, który próbował
odnaleźć dowody na istnienie maczigueńskich gawędziarzy. A może
historia rekonstruowana przez pisarza
jest kolejnym bajaniem snutym przez nieuchwytnego gawędziarza?
Wydawca o książce
"Gawędziarz to także opowieść Llosy o
sobie
samym. O wyprawach do dżungli amazońskiej, o przyjaciołach, pracy
uniwersyteckiej, badaniach lingwistycznych, programie telewizyjnym pt.
„Wieża Babel”, dla którego robił wywiady
z Borgesem, Sábato, Miłoszem. To powieść o tym, jak
opowiadać historię" - informuje na swojej stronie wydawnictwo Znak,
które w 2009 r. wydało "Gawędziarza".
Początek powieści
"Przyjechałem do
Florencji, by na czas
jakiś zapomnieć o Peru i Peruwiańczykach, i trzeba trafu, że właśnie
tu, dziś rano, zupełnie niespodziewanie i dziwnie, dopadł mnie ten
mój kraj nieszczęsny. Zwiedziłem zrekonstruowany dom
Dantego, kościółek San Martino del Vescovo i uliczkę, gdzie,
jak mówi legenda, poeta po raz pierwszy ujrzał Beatrycze,
kiedy w zaułku Santa Margherita mój wzrok znienacka
przyciągnęła witryna: łuki, strzały, ociosane wiosło, dzban z
geometrycznymi wzorami i manekin okryty cushmą z dzikiej bawełny. Ale
dopiero trzy, może cztery, fotografie przywróciły mi nagle
smak peruwiańskiej selwy. Szerokie rzeki, masywne drzewa, kruche
czółna, wątłe chaty na palach i zbite grupki
półnagich, wymalowanych mężczyzn i kobiet bacznie
wpatrujących się we mnie z błyszczących zdjęć.
Oczywiście wszedłem. Nie bez dziwnego dreszczyku i nie bez
przeczuć, że oto dla zaspokojenia najzwyklejszej ciekawości popełniam
idiotyzm, w pewnej mierze narażając na porażkę tak ładnie obmyślony i
do tej pory skrupulatnie realizowany plan - przez parę miesięcy i w
całkowitej samotności czytanie Dantego i Machiavellego i oglądanie
malarstwa renesansowego - zarazem ściągając na siebie jedną z tych
cichych katastrof, które od czasu do czasu wywracają moje
życie do góry nogami. Ale oczywiście wszedłem."
Przekład: Carlos Marrodán Casas
Rok wydania: 1987
Tytuł oryginału: El hablador
Tłumaczenie: Carlos Marrodán
Casas
Dedykacja: "Luisowi Llosie Urecie, w jego milczeniu, i
kenkitsatatsirirom
Macziguengów"
Pierwsze wydanie polskie: Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 1997,
stron 208, ISBN
83-7120-437-X, miękka oprawa.
Kolejne polskie wydanie: Wydawnictwo Znak,
Kraków 2009, stron 232, ISBN 978-83-240-1139-1, twarda
oprawa, opracownie graficzne:
Katarzyna Borkowska, format: 140x205.
Na
zdjęciu u góry: okładki różnych wydań książki,
pierwsza z lewej - wyd. Znak.
|